Wszystkie zmiany, nawet te najbardziej upragnione,

mają w sobie coś z melancholii;

zostawiamy przecież za sobą część siebie;

musimy zakończyć jedno życie,

aby móc się narodzić w nowym wcieleniu.




wtorek, 2 października 2012

Środowisko społeczne żyjących w pojedynkę



            Wbrew powszechnemu mniemaniu single nie muszą być osamotnieni. Zwykle sieć ich kontaktów społecznych jest silnie rozbudowana i opiera się nie tylko na wielu przelotnych związkach, ale też na trwałych zobowiązaniach. Żurek (2008) zauważyła, że różnorodność i przede wszystkim częstotliwość kontaktów żyjących w pojedynkę, zależy w dużej mierze od prowadzonego przez nich sposobu życia (rodzaju pracy zawodowej, sposobów spędzania wolnego czasu itd.). Single uczestniczą zarówno w strukturach formalnych, jak i nieformalnych. Często angażują się w aktywności o charakterze społecznym. Dotyczy to głównie młodych singli i tych po 45 roku życia. Młodzi, z uwagi na brak trwałych zobowiązań małżeńsko – rodzinnych, czas wolny, chęć i zapał, mają możliwość realizować się poprzez uczestnictwo w organizacjach społecznych. Są to nie tylko stowarzyszenia pozwalające na rozwijanie pasji, ale również umożliwiające pomoc innym ludziom (np. wolontariaty). Udział w tego typu organizacjach pozwala im na poszerzanie kręgu znajomych. Samotni po 45 roku życia angażują się w tego typu działania głównie ze względu na ogarniające ich poczucie osamotnienia, spowodowane brakiem partnera i dzieci czy też śmiercią rodziców.
Badania Żurek (2008) wskazują na to, iż single utrzymują liczne i częste kontakty z osobami o różnym statusie społecznym, przy czym najważniejszą grupą osób zdają się być tutaj przyjaciele. Tego typu znajomości mają charakter dobrowolny, co daje obu stronom możliwość zadecydowania o formie i częstości kontaktów. Istotny wydaje się być również kontakt z rodzicami, którzy tuż po przyjaciołach dają żyjącym w pojedynkę najwięcej wsparcia. Ważną kwestią staje się tu akceptacja rodziców dla stylu życia realizowanego przez ich potomka. Brak odrzucenia oraz oferowana pomoc finansowa i emocjonalna pozwalają młodym singlom łatwiej startować w dorosłym życiu. Kontakty z rodziną pochodzenia są dla nich źródłem bezpieczeństwa i dają oparcie. Jednak, jak się okazuje, kontakty z przyjaciółmi są dla singli bardziej istotne niż kontakty z krewnymi. Wynika to z faktu, iż czas wolny spędzany z przyjaciółmi daje singlom satysfakcję i przyjemność, natomiast kontakty z rodziną, głównie rodzicami, w większej mierze opierają się na podtrzymywaniu przynależności do systemu rodzinnego. Relacje przyjacielskie pozwalają zaspokoić potrzebę więzi, często zaspokajaną głównie w związkach romantycznych. Chronią też przed odczuwaniem osamotnienia i lęku (Argyle, 2005). Następną kategorią osób, z którymi single utrzymują ważne dla nich relacje, są koledzy. Zazwyczaj relacje tego typu nawiązywane są przez nich w miejscu pracy, w różnych instytucjach i organizacjach, i przenoszone z gruntu formalnego na towarzyski. Jeszcze inne relacje wiążą żyjących w pojedynkę ze znajomymi. Mają one charakter głównie przypadkowy, przelotny i nie wymagają specjalnych zobowiązań. Główną ich funkcją jest poszerzanie kręgu stosunków społecznych i w efekcie zapobieganie poczuciu osamotnienia (Żurek, 2008). Liczne znajomości zawierane są również w Internecie. Ta nietradycyjna forma poznania jest niemal uniwersalna – dla każdego bez względu na płeć, wiek i rodzaj potrzeb! (Slany, 2002, s. 100).  Obecnie powstaje coraz więcej stron przeznaczonych specjalnie dla osób żyjących samotnie. Są to zarówno serwisy randkowe (np. www.single.pl), jak i fora (np. www.singleisingielki.fora.pl). Nawiązywane w ten sposób relacje mogą mieć charakter przelotny i być kontynuowane jedynie on - line albo przerodzić się w relację utrzymywaną w świecie realnym. Internet, jako nowa forma poznania, daje możliwość wyboru, w szczególności kobietom, które niegdyś przyjmowały pierwszą otrzymaną propozycję zamążpójścia. Obecnie dobrowolność i jednocześnie szeroki zakres możliwości wyboru skłaniają jednostkę do odejścia od tradycyjnych form poznania (Slany, 2002). Jak stwierdzają Monica T. Whitty i Adrian N. Carr, Internet jest miejscem, gdzie można bawić się sobą (...), gdzie można bawić się w miłość (2009, s. 20). Istnieją dwa, całkowicie odmienne przekonania dotyczące wpływu korzystania z Internetu na poczucie samotności. Pierwszy pogląd, poparty badaniami Roberta Krauta i współpracowników (jak się okazuje - słabymi metodologicznie) głosi silny związek pomiędzy korzystaniem z Internetu a poczuciem osamotnienia. Drugie podejście zakłada, że Internet daje żyjącym w pojedynkę sporo możliwości, m.in. rozbudowywania sieci kontaktów czy odkrywania innych światów społecznych lub źródeł informacji, co chroni ich przed poczuciem osamotnienia. Oczywiście, korzystanie z Internetu niesie ze sobą zarówno pozytywne skutki, jak i liczne niebezpieczeństwa (Whitty, Carr, 2009).
Żyjący w pojedynkę stali się odrębną kategorią w życiu społeczno – gospodarczym. Pod ich adresem powstaje coraz więcej ofert rynkowych, począwszy od markowych sklepów, przez oferty turystyczne aż do specjalnych klubów (np. powstałe w Polsce „Połówki Pomarańczy”). Pojedynczy styl życia promowany jest przez branżę telewizyjną (np. „Seks w wielkim mieście”, „Dziennik Bridget Jones”, „Magda M.”), czasopisma i witryny internetowe. Media kreują wizerunek singla głównie jako osoby wykształconej, bogatej, odnoszącej sukcesy na polu zawodowym i mającej ciekawe życie. Koncentrują się zarówno na pozytywnych cechach singli (inteligencja, atrakcyjność, szerokie zainteresowania, towarzyskość itp.), jak i negatywnych (egoizm, narcyzm, niedojrzałość, nadmierna koncentracja na wolności i niezależności). Badania Czerneckiej pokazują jednak, iż taki wizerunek żyjących w pojedynkę jest mocno przerysowany (Slany, 2002, Czernecka, 2008a, Lichwiarz, 2010).
Literatura ukazuje głównie obraz młodego singla (w wieku 24-35 lat), zaniedbując kwestię starszych osób żyjących w pojedynkę. Zalicza się tutaj zarówno osoby, które wcześniej były w związku formalnym, jak i te, które nigdy w takim związku nie były. W przypadku osób żyjących w samotności, które mają za sobą formalny związek, pojawia się kwestia utrzymywania kontaktów z dziećmi i wnukami, nierzadko również z byłymi małżonkami. W szczególności owdowiałe osoby w starszym wieku, będące na rencie lub emeryturze, koncentrują swój świat wokół życia potomków i ich rodzin, co chroni ich przed osamotnieniem i izolacją. Nie zawsze jednak dana jest im ta możliwość. Większość dzieci w ramach usamodzielnienia się opuszcza dom rodzinny, nierzadko emigrując do innego miasta. Efektem tego jest ciągłe wzrastanie liczby jednoosobowych gospodarstw tworzonych przez osoby starsze (Slany, 2000). Śmierć współmałżonka i odejście dzieci prowadzą do poczucia pustki i izolacji społecznej. Również kobiety samotne przez większość życia, nigdy niezamężne i nie mające dzieci, wchodząc w podeszły wiek, borykają się z poczuciem osamotnienia. Status kobiety samotnej może być inny od statusu kobiety pozostającej w rodzinie, mającej szansę w razie potrzeby liczyć na pomoc i wsparcie ze strony dzieci lub wnuków (Tobiasz – Adamczyk, Brzyski, Bajka, 2004, s. 47). Samotność jest jednym z czynników, który wpływa na zubożenie społeczeństwa. Konsekwencją samotnego życia jest brak ważnych więzi emocjonalnych, tak istotnych w sytuacjach trudnych, wymagających troski i wsparcia ze strony innych ludzi. Nierzadko zdarza się, że osoby stare, samotne, przewlekle chore są społecznie marginalizowane. Dotyczy to nie tylko osób w okresie późnej dorosłości, ale również w średniej. Ubóstwo i choroby mogą być przyczyną marginalizacji i związanej z nią izolacji społecznej. Uczestnictwo we wspólnocie kulturowej wymaga dysponowania pewnymi środkami, m.in. środkami finansowymi lub zdrowiem. Brak tych środków prowadzi do trwania w sposobach zachowania uniemożliwiających pełnienie ról społecznych (Pietrzak, 2005, s. 42). Aby poznawać ludzi, trzeba do nich wyjść. Uczestniczenie w różnych formach życia kulturowego daje wiele możliwości poznania potencjalnego partnera. Mogą to być zarówno różnego rodzaju kursy i stowarzyszenia stworzone z myślą o starszych ludziach bądź wyjazdy do sanatorium, jak i korzystanie z nowej formy poznania, jaką jest Internet. Większość z wyżej wymienionych możliwości wymaga posiadania środków pieniężnych. Ich brak staje się jedną z przyczyn pozostawania samotnym w podeszłym wieku.



W przypadku chęci skorzystania z opublikowanych na blogu artykułów proszę o uprzedni kontakt. Bibliografia do wglądu u autora.


wtorek, 19 czerwca 2012

Styl przywiązania a jakość związku


            
Ostatnimi czasy wyraźnie wzrasta zainteresowanie pojęciem przywiązania i znaczeniem bliskich więzi w związkach interpersonalnych. Wciąż poszukiwane są przez badaczy procesy, które mogłyby wyjaśnić tworzenie się bliskich więzi w okresie dorosłości. Zadawane jest pytanie, czy i jak doświadczenie przywiązania w okresie dzieciństwa przekłada się na powstawanie więzi w parach (Plopa, 2005).
        John Bowlby, twórca teorii przywiązania, definiuje przywiązanie jako „potrzebę więzi z drugim osobnikiem tego samego gatunku” (Bowlby, 2007). Zaznacza, że ma ono podstawy biologiczne, co wydają się uzasadniać obserwacje zarówno różnych gatunków zwierząt, jak i dzieci pozbawionych możliwości doznawania określonych więzi w okresie wczesnego dzieciństwa. Podejście ewolucyjne w teorii przywiązania koncentruje się na pojęciu zachowań przywiązujących, czyli zachowań dziecka (m.in. krzyk, ssanie, uśmiech, podążanie „za”) sygnalizujących opiekunowi jego potrzeby i aktywizujących go do ich zaspokajania. Dorosły reaguje na sygnały dziecka, podejmując się działań ochraniających. Istotne jest tu nie tylko odpowiednie odczytywanie i interpretowanie emocji dziecka, ale również adekwatne reagowanie na nie. To, czy i jak opiekun będzie angażował się w relacje wiążące z dzieckiem, będzie formowało jego przyszłą ekspresję emocjonalną i wpływało na jego funkcjonowanie w relacjach z innymi ludźmi (Plopa, 2005).
Mary Ainsworth skupiła się na rezultatach wieloletnich badań nad relacjami między matką i dzieckiem, i w efekcie wyodrębniła trzy style przywiązania: bezpieczny, ambiwalentny i unikający. W swoim prostym, ośmioetapowym eksperymencie zastosowała procedurę badawczą tzw. obcej sytuacji, co pozwoliło jej zweryfikować empirycznie założenia Bowlby’ego. W etapie pierwszym matka i dziecko byli wprowadzani do laboratoryjnej sali zabaw. W drugim etapie pozostawali w niej sami i oswajali się z nowym otoczeniem. Kolejny etap wiązał się z pojawieniem się obcej osoby, która miała za zadanie przeprowadzić krótką rozmowę z matką i powoli inicjować kontakt z dzieckiem. W czwartym etapie matka opuszczała salę zabaw i pozostawiała dziecko w towarzystwie obcej osoby. Następnie powracała do pomieszczenia (etap piąty) i znowu je opuszczała wraz z osobą obcą (etap szósty). W etapie siódmym obca osoba wracała do sali i proponowała dziecku wspólną zabawę. W ostatnim etapie w sali pojawiała się matka, a obca osoba się wycofywała. Zachowania matki i dziecka zostały następnie poddane analizie, przy czym najbardziej koncentrowano się na reakcjach dziecka, gdy pozostawało bez matki w laboratoryjnej sali zabaw (etap piąty i ósmy). W efekcie Ainsworth doszła do wniosku, iż główną funkcją przywiązania jest umożliwianie podtrzymania równowagi między zachowaniami utrzymującymi bliskość z dorosłym a zachowaniami eksploracyjnymi (za: Kozińska, 2006).
 Jak już wspomniałam, Ainsworth wyróżniła na podstawie swoich badań trzy style przywiązania. Styl bezpieczny charakteryzował dzieci aktywnie poszukujące kontaktu z matką, szczególnie w momencie, kiedy pozostawały same. Podczas separacji z matką dzieci te przejawiały niepokój z powodu rozstania, a po jej powrocie witały ją przytuleniem i uśmiechem. Szybko powracały do zabawy i eksplorowania otoczenia. Ainsworth wykazała, że matki o bezpiecznym stylu przywiązania były opiekuńcze, czułe i wrażliwe na sygnały nadawane przez dziecko. Adekwatnie reagowały na jego potrzeby i pozwalały mu na eksplorację otoczenia, jednocześnie udzielając mu odpowiedniego wsparcia. Styl unikający charakteryzował dzieci, które nie reagowały na rozstanie z matką. Nie przejawiały one zaniepokojenia ani napięcia, a w momencie powrotu matki do sali oddalały się od niej i bacznie obserwowały jej zachowanie. Matki tych dzieci były stosunkowo mało wrażliwe na potrzeby dziecka, powściągliwe i nieczułe. Ainsworth doszła do wniosku, iż dziecko, którego potrzeby są odrzucane przez opiekuna, rozwija zachowania unikające, by zminimalizować możliwość ponownego odrzucenia. Styl ambiwalentny określał dzieci reagujące na rozstanie z matką silnymi zachowaniami lękowymi. Po jej powrocie długo nie mogły się uspokoić, z tym, że przejawiało się to w różnych zachowaniach: lgnięciu do matki, odrzucaniu jej lub zupełnej bierności. Oscylowały pomiędzy chęcią doznania bliskości z rodzicem a chęcią wyrażenia kłębiącej się w nich złości i oporu. Matki natomiast można było określić jako niekonsekwentne, zachowujące się nieadekwatnie do sytuacji i potrzeb dziecka, nieprzewidywalne i koncentrujące się w większym stopniu na sobie niż na dziecku (za: Kozińska, 2006).
Jak zakłada teoria przywiązania, budowanie więzi i funkcjonowanie w relacji intymnej ma związek z doświadczeniami dziecięcymi i powstałymi na ich podstawie stylami przywiązania. Podobnie Cindy Hazan i Philip Shaver (1987) uważają, że style przywiązania łączące niemowlęta ze znaczącymi dla nich osobami mają wpływ na więź między partnerami w dorosłym życiu. Według badaczy miłość romantyczna okresu dorosłości jest oparta na procesie przywiązaniowym i indywidualnych zróżnicowaniach, podobnych do tych, które występują między dzieckiem a matką w okresie niemowlęctwa (za: Plopa, 2003). Wymieniają oni trzy typy przywiązania w dorosłości: bezpieczne, lękowo – ambiwalentne i unikowe. Osoby bezpiecznie przywiązane czują się w związku z drugą osobą swobodnie i naturalnie. Potrafią dobrze funkcjonować w sytuacji zależności i wsparcia. Osoby takie charakteryzuje wyższy poziom zaufania i znacznie niższy poziom konfliktów niż osoby przywiązane pozabezpiecznie. Przywiązanie lękowo – ambiwalentne wiąże się z nasiloną potrzebą bliskości, wysokim lękiem przed odrzuceniem i niskim poziomem zaufania. Sprawia to, że osoby tak przywiązane uparcie dążą do wejścia w związek, ale już będąc w nim, doznają wielu silnych emocji i zazdrości, co z kolei łączy się z niskim poziomem satysfakcji i zadowolenia ze związku. Związek z osobą przywiązaną ambiwalentnie obfituje w niepokój związany z lękiem przed porzuceniem i różnego rodzaju wątpliwości. Osoby z unikającym stylem przywiązania czują się niepewnie w sytuacji zależności, intymności i wsparcia. Zakładają, że inni są niezdolni do opieki i błędem jest wchodzić w relacje oparte na zależności. W sytuacji stałego lęku przed odrzuceniem ograniczają one ekspresję emocji i separują się od innych (Wojciechowska, 2005, Rostowski, 2003). Jak zaznacza Jan Rostowski (2003), osoby z unikającym wzorcem przywiązania angażują się w pracę, która staje się dla nich możliwością ucieczki od bliskich relacji interpersonalnych.
Plopa (2005) uważa, iż koncepcja Hazan i Shaver jest zbyt wąska i ograniczona. Opiera się na założeniu, że wszystkie romantyczne relacje są relacjami przywiązaniowymi, a jak się okazuje, więź łącząca partnerów może być również efektem innych doświadczeń, niż tylko doświadczeń z opiekunem właściwym. Hazan postuluje, że typ przywiązania w dzieciństwie jest tylko jednym z wielu czynników, które mogą mieć wpływ na związki romantyczne w dorosłości. Ponadto, w odpowiedzi na doświadczenia wynoszone ze związków romantycznych mogą następować pewne zmiany w stylach przywiązania. I tak, osoba z bezpiecznym stylem przywiązania, po przeżyciach związanych z nieudanym związkiem, może zacząć przejawiać pozabezpieczny styl przywiązania, natomiast osoba przywiązana lękowo po doświadczeniach wyniesionych ze szczęśliwego związku może zacząć wykazywać bardziej bezpieczny styl przywiązania (Dwyer, 2005). Zatem, utworzone w dzieciństwie tzw. wewnętrzne modele operacyjne mogą stać się podstawą dla tworzonych w dorosłości związków romantycznych, ale jednocześnie liczne doświadczenia życiowe mogą wpłynąć na zmiany w zakresie owych stylów przywiązania. Obecnie twierdzi się, iż typy zachowań osób dorosłych nie są dokładną repliką stylów przywiązania z czasów dzieciństwa (Rostowski, 2003).
            Styl przywiązania może oddziaływać na jakość związku intymnego. Odpowiedzialne są za to dwa czynniki: własne zachowanie w związku i wybór określonego partnera, który zmniejsza lub zwiększa szansę na utrzymanie tego związku. Dezadaptacyjne zachowania osób przywiązanych pozabezpiecznie mogą uniemożliwić im funkcjonowanie w intymnej i zadowalającej relacji z drugą osobą. Osoby te mają tendencję do wyboru takiego partnera, który poprzez brak ciepła emocjonalnego i umiejętności wspierania wzmaga w nich dezadaptacyjne zachowania. W efekcie zachowują się niekonstruktywnie, a związek ma mniejsze szanse na przetrwanie.
            Badania Collins i in. z 2002 roku wskazują, iż osoby o bezpiecznym stylu częściej wybierają partnera o takim samym stylu przywiązania, natomiast  osoby z o stylu unikającym częściej wiążą się z partnerami lękowymi. Stwierdzono również, że unikający typ przywiązania jest czynnikiem ryzyka dla jakości związków w dorosłości. Relacje osób tak przywiązanych okazały się być mniej satysfakcjonujące, ze względu na charakterystyczny dla nich sposób funkcjonowania w związku oparty na tendencji do krytycyzmu, zazdrości i mniejszym zaangażowaniu w zachowania prointymne (Wojciechowska, 2005).



W przypadku chęci skorzystania z opublikowanych na blogu artykułów proszę o uprzedni kontakt. Bibliografia do wglądu u autora.


wtorek, 31 stycznia 2012

Złość w bioenergetyce

Złość jest emocją ważną dla każdego człowieka – pozwala przetrwać. Jest składnikiem „agresji”, która pozwala nam się posuwać naprzód. Agresja to przeciwieństwo pasywności – to aktywne zwrócenie się ku innej jednostce. Możemy do kogoś ruszyć w akcie złości lub miłości – oba te akty są pozytywne w skutkach i oba są przejawami agresji. Wbrew pozorom wyrażenie złości nie jest czymś złym, niestosownym.
    Ważne jest, jak rozumiemy złość i czy potrafimy odróżnić ją od wybuchu furii  lub wściekłości. Złość możemy kontrolować, natomiast wybuch wściekłości pozbawiony jest kontroli i zazwyczaj wynika z poczucia niemocy, bezsilności.
    Pewnie niejeden z Czytelników mógłby stwierdzić, że rodzice nie tolerowali okazywania złości w domu. Karali za jej przejawy i nakazywali powstrzymywać się od tego typu zachowań. W efekcie niejeden z nas, poruszony impulsem złości, zmagał się z poczuciem winy. Utrwalone w dzieciństwie schematy niewyrażania złości, tłumienia jej i powstałe w efekcie przekonania typu „złość jest niemoralna” lub „nie wolno okazywać złości, trzeba być dobrym” sprawiają nam sporo problemów w dorosłości. W zasadzie nie zdajemy sobie spawy z tego, że wyparta złość kłębi się w ciele, a my, poprzez blokady w ciele i różnorodne napięcia, nie pozwalamy jej ujść i pozostawić uczucia ulgi.
    Błędne przekonania na temat złości i jej wyrażania biorą się z kilku przyczyn. Po pierwsze, uczą nas tego rodzice bądź inne bliskie osoby w okresie dzieciństwa (podobnie, jak i my, wprowadzone w błąd przez swoich rodziców, i tak dalej, i tak dalej). Po drugie, nie potrafimy zdefiniować, czym w zasadzie jest złość i nie potrafimy odróżnić jej od wściekłości lub furii. Tymczasem złość jest nam potrzebna, byśmy umieli określać swoje potrzeby i asertywnie po nie sięgać, byśmy potrafili chronić swoje granice i zdrowo żyć.
    Niewyrażana latami złość nie znika. Jak już wspomniałam, kłębi się w nas i kiedy przyjdzie czas może uwolnić się postaci niszczącej wściekłości. Nie daje to jednak żadnego ukojenia, gdyż w akcie furii nie mamy kontaktu z własnym ciałem i nie kontrolujemy własnych odczuć. W efekcie zamiast odczuć ulgę, odczuwamy jeszcze większe napięcie, a nierzadko silne poczucie winy.
    Bioenergetyczne ćwiczenia pozwalają nam odkryć pokłady drzemiącej w nas i niewyrażonej złości. Jednak zanim przejdziemy do tego typu ćwiczeń, musimy zadbać o podstawę, jaką jest umiejętność odczuwania swojego ciała. Zaczynamy od ćwiczeń oddechowych i ugruntowujących ciało, dopiero potem przechodzimy do ćwiczeń mających na celu odkryć tłumioną dotąd złość. Wbrew pozorom nie jest to łatwe zadanie. Każdy z nas może potrzebować innej intensywności i innego czasu terapii, aby zakładane efekty pojawiły się. Trzeba pracować regularnie, zarówno w gabinecie terapeuty, jak i w domu. Potrzebna jest wysoka motywacja, regularność i - co najważniejsze – precyzyjność wykonywanych ćwiczeń. Trzeba odpowiednio pobudzać ciało, wykonywać ruchy, które będą miały odzwierciedlenie w każdym miejscu ciała i dotrą do problematycznych napięć. Najlepszym ćwiczeniem na odczucie tłumionej złości jest uderzanie pięściami w łóżko. Aby pobudzenie mogło przepływać przez całe ciało, aby ćwiczenie to było skuteczne, istotne jest ułożenie ciała. Zacznijmy od podstawy, jaką są stopy i nogi. Nogi powinny być ugięte w kolanach. Pięty lekko uniesione tak, aby kołysanie w przód i w tył pozwoliło nam balansować na przedniej części stopy. Ramiona unosimy wysoko, wyciągając je jak najdalej – tak, by poczuć napięte mięśnie. W ten sposób ciało układa się w łuk, a pobudzenie może sprawnie przejść przez ten łuk i „skruszyć” blokady mięśniowe, które nie pozwalają nam czuć. Przybieramy odpowiednią postawę i następnie wykonujemy naprzemienne uderzenia rękami w łóżko (kobiety dodatkowo mogą zaopatrzyć się np. w rakietę tenisową, która daje poczucie większej siły). Niekoniecznie od razu zobaczymy efekty pracy. Prawdopodobnie wymagać to będzie sporo czasu, a i tak na początku pojawi się wściekłość, a dopiero po regularnych i długotrwałych ćwiczeniach dotrzemy do swojej złości. Odkrycie, uświadomienie sobie jej występowania i jej wyrażenie to ważny krok na drodze do uzdrowienia siebie.